Trailer:
http://www.gigasize.com/get.php?d=qhfks3x4pvb
Feature:
http://www.gigasize.com/get.php?d=d7g0l4xyyoc
A to ciężkie życie w Polsce: Sąsiad z kolegami przyszli pochwalić się nową bazooką.

Sprawa była do tego stopnia poważna, że Contepomi zrobił coś, w co wiele osób już zaczynało powątpiewać (choć niektórzy, np. współpasażerowie podróży autobusowych, modlili się do końca, by to się stało). Oto co zrobił: zdjął swoją reprezentacyjną koszulkę, swój nieodłączny talizman pokemona!
A tu jeszcze kilka fotografii dla naszych najwierniejszych czytelników. Te dwie pod spodem szczególnie ucieszą naszą najwierniejszą (jedyną?) czytelniczkę, bo ona właśnie lubi tego typu ogrodowe zwiedzanie.
ogród botaniczny
ogród Japoński
Miłe spotkanie z psami między ogrodami
Ale zanim tu przyjechaliśmy to po raz drugi byliśmy w Rodeo w prowincji San Juan. W razie gdybyśmy jeszcze o tym nie wspominali: ładnie tam jest. Tu jest trochę nowych zdjęć.
I tym wpisem my oraz oba obiektywy naszego niezmordowanego D40 pragniemy się pożegnać i podziękować wszystkim wiernym kibicom Radomiaka, tak często wystawianym na próbę czasu. 4go maja lądujemy na Okęciu niczym Orły Górskiego i rozpoczynamy tzw. ‘first day of the rest of our lives’ w Warszawie. Oferty pracy i płacy prosimy zamieszczać w komentarzach poniżej. Działalność bloga oficjalnie zawieszamy na kołku (jak Deyna buty). Będzie jeszcze jeden nieoficjalny wpis z link-iem do filmu z woluntariatu w Cordobie. Mamy szczere chęci urwać tej niewygodnej sprawie głowę przed 15 maja, więc zajrzyjcie tu wtedy.
A wczoraj miało być tak pięknie: to miał być ten najważniejszy moment naszej podróży poślubnej: Game 5 of the incredible Bulls-Celtics series. Ale skończyło się próbą nakręcenia spot-u reklamowego dla stacji ESPN. Poniżej tzw. 'the closest we´ve got'
Ale za to byliśmy na wieczornej przejażdżce oraz jedzeniu w dzielnicy Boedo. I chwała nam za to oraz państwu Beatriz i Enrique (znajomym zapoznanym w Esquel-u dwa miesiące temu), którzy nas tam zabrali!
Dasvidania Moskba, do zobaczenia wkrótce!
To jest pies pośród ´los lupinos´. Los Lupinos to również nazwa hostelu w Ushuaii, w którym zatrzymaliśmy się na pierwsze dwie noce. Hostel przypadł nam do gustu głównie dlatego, że ja tam zapodziałem kabelek do aparatu, który dzisiaj się odnalazł! Teraz jesteśmy w hostelu Yakush, a o nim możnaby w samych superlatywach.
a to dowód na to, że mieszkańcy Ushuaii są ´wild at heart´. And we don´t know the half of it. W dalszą drogę ruszamy w piątek, coraz bardziej śladami Franka P., bo skręcamy do Chilę. Na chwilę.
w końcu nasz super-aparat wraz z super-obiektywem dokonał selekcji i zostali już tylko najlepsi…
...a na samym końcu najlepsi z najlepszych.
Mordęga codzienności trwa.
Tutaj zdjecia z wczorajszego spaceru po feria de antiguedades czyli tutejszym targu staroci w San Telmo (czyli dzielnicy w ktorej mieszkamy, tutejszej starowce). Robienie zdjec nowym obiektywem to naprawde wielka przyjemnosc, poza tym zastepuje u mnie chec nabywania rzeczy... Nie wiem na jakiej zasadzie to dziala, ale odkrycie ciekawe. W zwiazku z powyzszym zrobilam dzisiaj zdjecie przepieknej bizuterii na ktora nigdy w zyciu nie bedzie mnie stac, zobaczymy czy ta ciekawa zaleznosc zadziala w tym przypadku... :)
PS Przepraszam za brak polskich znakow, ale tu ich brak.