Thursday, February 14, 2008

The return of Ian Perry
Wracając do domu wieczorową porą Basia z poturbowaną ręką przekraczała Liffey słynną już z poprzednich wpisów łajbą przemytników. Kierowca uprzejmie widząc rękę na temblaku pyta o przyczynę i usłyszawszy, że w Polsce i na nartach ożywiony odpowiada:

- Znam jednego instruktora narciarstwa z Polski...
- Jak się nazywa?
- Frank.
Tu jeszcze nie było pewności. Ale gdy dodał...
- On jest też nurkiem.
...to już wspomnienia summer of '69 jak by zaśpiewał Brian Adams, a w rzeczywistości wspomnienia southside summer of '05 stanęły Basi i Ianowi ('przecież ja byłem u was w domu w Monkstown!') przed oczyma jak żywe...Wzruszeniom i uściskom nie byłoby pewnie końca, gdyby nie to, że Ian był kierowcą (któremu w dodatku 1/4 krzyżyka na karku przybyła), że Basia jest mężatką, a przeprawa trwa ok. 90 sekund. Ale Ian przeprawiając Basię z southside na northside zdąrzył złożyc na jej ręce serdeczne pozdrowienia dla umiłowanego przez całe Ocean Divers Franka P.

3 comments:

Anonymous said...

No proszę...a jak ta ręka teraz?
Przytulam Was oboje!mother

Franek said...

Mistrz! pozdrowic Iana!

Anonymous said...

Tak tak, ode mnie tez Iana pozdrowic (gdyby sie zdarzylo, ze znów przez te rzeke...). Jakby pytal od kogo, to powiedziec, ze od rokordzisty swiata w dlugosci robienia specjalnosci glebokiej. Moze skojarzy...
Michal