Tuesday, January 22, 2008

Lunch w 'Print Museum'. Pan kucharz zagaduje: 'A pana żona to chyba włoszka. Albo hiszpanka.’ Ja mówię, że chyba nie, ale przekażę oczywiście. Pytam: a ja na kogo panu wyglądam?
- Nie wiem...rosjanina?
- Excellent, odpowiadam.
Ten sam lunch, starszy kolega z pracy (urodzony w Oxfordzie w czasie 2 wojny) opowiada o swoich niemieckich korzeniach:
'Niemcy chyba bardziej są przywiązani do regionu z którego pochodzą niż do swojego kraju... W 1962 odwiedzałem swoją babkę z Górnej Nadrenii i oglądamy w telewizji jak właśnie wznosi się mur berliński. Komentarz babci: ‘That’s right, lock out these prussian riff-raffs!’
(w wolnym tłumaczeniu: ‘Bardzo dobrze, niech odetną te pruskie łachmańswo’ (!!!)
Jak mawiał mój kolega, William Connor: You wouldn’t read about it...
Mateusz Wołoszański.

1 comment:

Anonymous said...

ale zajebista historia